Szef arabskiej filii BBC Tarik Kafala powiedział, żeby nie używać słowa „terrorysta” wobec zamachowców z Paryża, braci Kouachi. To nic nowego, bo już wcześniej BBC nie używała tego słowa w odniesieniu do sprawców ataków terrorystycznych w Nairobi i Bombaju. A wynika to po prostu z redakcyjnych wytycznych dla dziennikarzy BBC. Tylko jak nazwać terrorystę, jeżeli nie terrorystą?
Wiem, sprawa pozornie nie jest prosta. ONZ już od 1945 roku deliberuje nad definicją terroryzmu i jej się to nie udaje. Przyczyny jednak mają charakter polityczny a nie definicyjny. Gdybyśmy mieli wspólną definicję terroryzmu, to byśmy wiedzieli dokładnie, czym jest akt terrorystyczny, i wiedzieli, że terrorysta to jest osoba, która dokonuje aktu terrorystycznego. Tak jak lekarz leczy, szewc szyje buty, piekarz piecze, itd., przy całej ułomności i nieadekwatności tego porównania wskazuje ono po prostu, że „terrorystę” można zdefiniować, tylko trzeba chcieć, a BBC twierdzi, że nie wiadomo, kto jest terrorystą. Mógłbym to zrobić od ręki, ale przecież sprawa wydaje się oczywista.
Sięgam do wewnętrznych opracowań BBC, Editorial Guidelines, gdzie znajdują się generalne wytyczne i szczegółowe wskazówki i rady regulujące problematyczne sytuacje etyczne i warsztatowe, pojawiające się w pracy dziennikarza. Okazuje się, że EG zaleca, żeby unikać w opisach czynów przestępczych słowa „terrorysta”, gdyż jest ono niejednoznaczne, a zarazem naładowane emocjonalnie, wartościujące, i z politycznymi konotacjami. Zatem, jeżeli chcemy pozostać dziennikarzem obiektywnym, politycznie niezależnym i bezstronnym, to nie powinniśmy pisać o zamachowcach z Bombaju, porywaczach z Luksoru, zabójcach z Paryża jako o terrorystach, tylko przedstawiać ich za pomocą neutralnych określeń. Jakie to określenia? Ano może to być „sprawca”, „napastnik”, „bojownik”, „uzbrojony mężczyzna”, „powstaniec”, itd. Już na pierwszy rzut oka te określenia pasują jak pięść do nosa. Ponadto, co twórcy BBC EG powinni wiedzieć, każde słowo niesie pewien ładunek znaczeniowy, zawiera bezpośrednie odniesienia i dalsze konotacje, budząc rozmaite reakcje osoby, na którą oddziałuje, zależnie od tak zwanych skryptów, czy jak kto woli schematów (ram) poznawczych tkwiących w nas samych. Kłania się przy okazji znajomość filozofii Immanuela Kanta, który pisał o apriorycznych formach i kategoriach intelektu. Nie istnieje więc możliwość, byśmy posługiwali się absolutnie neutralnym językiem. Każde stwierdzenie budzi jakieś emocje i otwiera pole różnorodnych możliwości interpretacji. To raz.
A dwa jest takie, że sama BBC posługuje się jednak jakąś definicją terroryzmu. Przecież w swoich dokumentach powołuje się na brytyjski Terrorism Act z roku 2000 http://www.bbc.co.uk/guidelines/editorialguidelines/edguide/war/theterrorismact.shtml który dokładnie określa, czym jest terroryzm. A stąd już droga prosta: jeśli wiemy, czym jest „akt terrorystyczny”, to wiemy też, że „terrorystą” jest ktoś, kto podejmuje takie terrorystyczne działania. Co więcej, Editorial Guidelines dopuszczają tak naprawdę użycie słowa „terrorysta”, ono nie jest zabronione, lecz jego zastosowanie obarczone jest tak wieloma zastrzeżeniami, że pewnie dziennikarze, by mieć święty spokój i nie mieć problemu, nie stosują go w relacjach z wydarzeń o charakterze jawnie terrorystycznym.
Słowa Tarika Kafala wywołały burzę krytyki wobec BBC. Poprawność polityczna zabija prawdę, a przecież prawda ma być tą najwyższą wartością w dziennikarstwie. A przecież prawdą jest, że terrorystą jest ktoś porywający lub/i zabijający niewinnych ludzi w nadziei osiągnięcia zysków politycznych czy finansowych. A przecież prawdą jest, że zabójcy redaktorów „Charlie Hebdo” byli terrorystami z Al- Kaidy. Wie to prawie cały zachodni świat, tylko nie wie BBC i Tarik Kafala? Chcąc się przysłużyć światu arabskiemu szef arabskiej BBC wyrządza mu niedźwiedzią przysługę.
Marek Palczewski
28 stycznia 2015