Obejrzałem program Tomasza Lisa o Radosławie Sikorskim*. Tak, Pierre Bourdieu ma rację – telewizja nie jest medium, w którym można dyskutować. Za to jest to doskonałe miejsce do kłótni. Nic nowego? A jednak, bo na świecie mimo to są telewizje, w których możliwe są porywające i merytoryczne dyskusje. Wystarczy obejrzeć BBC HARDtalk, programy Charliego Rose’a w PBS czy CBS, żeby zaprzeczyć tezie francuskiego filozofa.
Bourdieu alergicznie nie znosił telewizji**. Uważał, że manipuluje, skraca, upraszcza, wymaga show, a nie rzetelnej rozmowy. Twierdził, że filozof nie ma czego w niej szukać, bo wypowiedzi dla telewizji mają być odpowiednio sformatowane pod względem atrakcyjności, polemiczności i skrótowości. Jeśli filozofia – to w pigułce. Jeśli o polityce – to nie za długo, i żeby widzowie mieli ubaw. Tomasz Lis jest więc świetnym uczniem francuskiego filozofa, stosującym się do jego krytycznych uwag o telewizji. Dzięki temu w wielu programach ociera się o tabloid. Ostatnio wyraźnie pokazał to w programie, do którego zaprosił Michała Kamińskiego, Romana Giertycha, Włodzimierza Czarzastego i Jacka Kurskiego. Gości wymieniam nie alfabetycznie, lecz podług preferencji gospodarza, bo te preferencje – kogo gospodarz bardziej lubi a kogo mniej – były widoczne jak na dłoni. Roman Giertych i Michał Kamiński mogli sobie pozwalać na wielominutowe tyrady i uszczypliwości pod adresem swoich rozmówców, natomiast gdy raz, jedyny raz, Jacek Kurski przez 3 minuty wyłuszczał dowody pokazujące, że polityka Donalda Tuska była w ostatnich latach prorosyjska, to został zagłuszony przez tych dwóch panów, a prowadzący odebrał mu głos. Jedyny merytoryczny wywód, z którym można było merytorycznie polemizować został zdezawuowany poprzez ośmieszenie Jacka Kurskiego; dwaj stronnicy partii przyjaciół Radosława Sikorskiego wytykali mu bez przerwy, że „ociera się o Jarosława Kaczyńskiego”. W morzu słów utonęły też sensowne argumenty Włodzimierza Czarzastego, a na placu pozostały wokalne popisy Kamińskiego i Giertycha. Oczywiście, tak można prowadzić program, ale poza słowną naparzanką do niczego nieprowadzącą, jego wartość intelektualna, edukacyjna, czy informacyjna jest niewielka, pozostaje rozrywka. I pewnie to się sprzedaje. I pewnie coraz częściej głównie o to chodzi, tym bardziej, że przy okazji triumfują poglądy politycznie poprawne.
Objawem tabloidyzacji jest upraszczanie obrazu świata. Są nimi również brak odpowiedzialności i węszenie wszędzie sensacji. W tym kontekście widzę kuriozalną wypowiedź Ewy Stankiewicz na temat przyczyn śmierci dwoje dziennikarzy i ich dziecka w Katowicach. Mieszanie w to służb rosyjskich, tworzenie spiskowych teorii w tej sprawie ośmiesza poważną wydawałoby się dziennikarkę. Zapobiegawcze nazwanie krytyków swojej wypowiedzi „pożytecznymi idiotami” nie chroni autorki przed odpowiedzialnością. Niektórzy myślą, że „ciemny lud” wszystko kupi, ale są granice zdrowego rozsądku. Snuć przypuszczenia można w oparciu o dowody lub wiarygodne przesłanki. Jeśli ich nie ma, to lepiej milczeć, niż spekulować i tworzyć nieuzasadnione hipotezy.
Marek Palczewski
30 października 2014
*Tomasz Lis na żywo, 27 października, TVP2
** Marek Palczewski, O polu dziennikarskim, czyli jak Bourdieu postrzega współczesną telewizję. Na marginesie książki O telewizji. Panowanie dziennikarstwa, „Media-Kultura-Społeczeństwo”, 1(5)/2010.