W mediach pojawiły się nawoływania do dwóch bojkotów: mundialu w Rosji i Korwin-Mikkego. Niby sprawy różnego kalibru, ale mają wspólny mianownik. Jest nim agresja.

Z pomysłem bojkotu przyszłych mistrzostw świata w piłce nożnej wystąpili piłkarze i politycy. Dziwny sojusz, jakiego wcześniej nie było. Z apelem o bojkot zwrócił się do międzynarodowej społeczności wielokrotny reprezentant Holandii w piłce nożnej John van’t Schip. Wczoraj poparli go niemieccy politycy partii CDU/CSU. Ich zdaniem byłyby to bardziej dotkliwe sankcje niż restrykcje gospodarcze. Pamiętamy jak Putin przeżywał porażkę hokejowej reprezentacji Rosji na olimpiadzie w Soczi. Zabranie MŚ byłoby dla niego o wiele mocniejszym ciosem. Właśnie zabranie, a nie bojkot, bo sam bojkot już Moskwa przeżyła w czasie olimpiady w 1980 roku. Bojkot to za mało, bo przecież ktoś na mistrzostwa i tak przyjedzie, mecze się odbędą, drużyna rosyjska w starciu z drużynami trzeciego świata zwycięży, a Putin wykorzysta to jako sukces propagandowy. W podobnym duchu wypowiadają się niektórzy publicyści (http://blog.wirtualnemedia.pl/krzysztof_czabanski/post/zabrac-mistrzostwa-pilkarskie-putinowi) Całkiem jednak inaczej zareagował na tę propozycję „człowiek, który zatrzymał Anglię” – Jan Tomaszewski, poseł PiS. Powiedział: „Nie, nie i jeszcze raz nie! Kara może być dla Putina, ale nie dla świata i futbolu. Jeżeli Holendrzy chcą ukarać futbolowo Rosję, to niech wycofają się z gry z rosyjskimi drużynami. Niech nie namawiają do bojkotu czegoś, co jest świętem kibiców na całym świecie” - mówił Tomaszewski (cyt. za http://www.wprost.pl/ar/458894/Tomaszewski-o-pomysle-bojkotu-MS-w-Rosji-Politycy-won-od-sportu/). 
Legenda polskiej piłki nie rozumie, że są w życiu ludzkim ważniejsze sprawy niż piłka nożna. Świat pobłażał kiedyś Hitlerowi i Mussoliniemu, i godził się na Igrzyska w totalitarnym państwie. Historia ma być nauczycielką życia, a nie przyczyną powtarzających się tragedii. W obliczu tego, co dzieje się na Ukrainie, w obliczu rosyjskiej agresji świat nie może być obojętny. Szkoda, że Jan Tomaszewski nie widzi, że nacisk poprzez sport może być silniejszy niż nacisk polityczny czy gospodarczy.

Wątek drugi: bojkot Janusza Korwin-Mikkego w mediach. Politycy różnych opcji odmówili udziału w audycji, do której on został zaproszony. Autor programu Tomasz Sekielski przyznał, że nie uprzedził gości, że spotkają się z JKM http://www.press.pl/newsy/telewizja/pokaz/45937,Sekielski_-mialem-do-wyboru---zrobic-program-albo-pokazac-cyrk Jeżeli ta wersja jest prawdziwa, to świadczy albo o braku profesjonalizmu dziennikarskiego, albo o tym, że Sekielski świadomie przygotowywał „ring wolny – pierwsze starcie!”, a przecież jeszcze nie tak dawno pisał w „Nowych Mediach” krytycznie o dziennikarstwie polegającym na organizowaniu studyjnych jatek. Sprawa ma jednak kilka aspektów. Po pierwsze, telewizja publiczna powinna zapewnić każdemu wolność wypowiedzi w granicach prawa, a zwłaszcza politykowi, który został europosłem w wolnych wyborach. Po drugie politycy innych partii nie mogą narzucać ani dziennikarzowi, ani TVP czy innej stacji, z kim chcą rozmawiać. Na taki dyktat dziennikarze nie powinni się godzić. Ale, z drugiej strony, bojkot JKM nie dotyczy jego poglądów, lecz chamskiego zachowania w stylu oprycha i bandziora, bo tak należy ocenić spoliczkowanie Michała Boniego, niezależnie od tego, czy był tym za kogo uważa go JKM, czy nie. JKM nie jest „karzącą ręka sprawiedliwości”, a jeżeli takie prawo sobie uzurpuje, to stawia się ponad prawem. Rozumiem więc zachowanie polityków, którzy nie chcieli z nim rozmawiać. Rozumiem też, że Tomasz Sekielski miał świadomość, że przygotowuje cyrkowe przedstawienie, bo cyrk z Korwin-Mikkego i z jego udziałem robią od lat dziennikarze niemal wszystkich mediów. Co w takiej sytuacji pozostaje przyzwoitym dziennikarzom? Po prostu, nie zapraszać go do programów, nie robić z nim wywiadów, słowem bojkotować go, bo chamskich, rasistowskich, agresywnych wypowiedzi tego polityka, który mówi o Putinie, że to „dobry prezydent”, zebrałoby się na niejeden duży program. 

I tak doszliśmy do wspólnego mianownika obu bojkotów: do uznania, że są ludzie, którym nie warto podawać ręki, bo albo nam ją zmiażdżą, albo nas spoliczkują.

Marek Palczewski
24 lipca 2014

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl