Ludzi, którzy doprowadzili do tego zabójstwa, można określić jako mafia, dosłownie  –  powiedział przed sądem Maciej B. pseudonim Baryła.

To była już ostatnia rozprawa przed wakacjami w procesie o podżeganie do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. O czyn ten oskarżony został były senator, twórca pierwszych kantorów wymiany walut w Polsce Aleksander Gawronik, który nie przyznaje się do winy i czuje się niesłusznie oskarżony. W piątek, 7 czerwca przed Sądem Okręgowym w Poznaniu stawili się: biegły sądowy Marcin Siedlecki oraz dwóch świadków: były gangster Maciej B. pseudonim Baryła oraz dziennikarz Sylwester Latkowski.

Rozprawa rozpoczęła się od zeznań psychologa, biegłego sądowego Marcina Siedleckiego. Biegły oceniał czy zeznania Macieja B., które obciążają oskarżonego, spełniają „psychologiczne kryteria wiarygodności”. Siedlecki stwierdził przed sądem: „nie potrafię też wskazać, która część tych zeznań jest prawdziwa, a która odbiega od rzeczywistszych przeżyć i doświadczeń” innymi słowy nie jest w stanie ocenić, w jakich momentach świadek mówił prawdę, a w jakich nie. Poniżej słowa biegłego, które wybrzmiały na sali.  

- Świadkowi może się wydawać, że podając więcej szczegółów, okoliczności zdarzeń, które miały miejsce 20 lat temu, będzie bardziej wiarygodny. Świadek bardzo często, na różnych etapach, zmieniał swoje twierdzenia, bardzo trudno jest wskazać, które fragmenty są prawdziwe, a które odbiegają od rzeczywistości. To wymaga bardzo dużej weryfikacji, w tym innymi dowodami. Zeznania świadka, wyniki badań i to, co widziałem na sali rozpraw, skłoniło mnie do sformułowania wniosku, że są wątpliwości co do prawdziwości zeznań świadka i wymagają one weryfikacji.

Ponad to biegły zaznaczył, że nie stwierdził „skłonności świadka do fantazjowania czy konfabulowania, czyli nieświadomego wprowadzenia w błąd związanego m.in. z pamięcią. Nie ma on też skłonności do konfabulacji, rozumianej jako wypełnianie luk pamięci treściami zmyślonymi, które mogą być na podłożu uszkodzeń organicznych.”

Na tak sformułowane osądy zareagowała prokurator Elżbieta Potoczek-Bara. Prokurator spytała biegłego, czy ten zapoznał się z całością materiału dowodowego. Na co mężczyzna odpowiedział, że nie, ale w jego opinii wystarczająco, bo pracował nad tym co mu przekazał sąd.

Tu warto dodać, że biegły uczestniczył w jednej, a do tego w pewnym sensie dramatycznej dla Macieja B., rozprawie w październiku 2016 roku. Wtedy odbyła się konfrontacja z poznańskim dziennikarzem i redakcyjnym kolegą zamordowanego Jarosława Ziętary, red. Krzysztofem Kaźmierczakiem. Wcześniej, w kwietniu tego samego roku Baryła wycofał obciążające Gawronika zeznania, które złożył w prokuraturze. Jak tłumaczył zawiódł go prokurator, od którego oczekiwał pomocy w uzyskaniu aktu łaski. Podczas październikowej rozprawy w 2016 roku odczytano też protokoły zeznań świadka. Reasumując, biegły swoją opinię oparł na jednej rozprawie oraz odczytanych na niej protokołach. Tu również warto uzupełnić, że Maciej B. był przesłuchiwany 10 razy. W 2019 powrócił do wersji, którą zeznał w prokuraturze, a więc do oskarżenia biznesmena. W tym samym roku przed sądem wypowiedziało się dwóch innych biegłych, którzy stwierdzili, że zeznania Baryły były logicznie spójne, a świadek potrafił oddzielić informacje zasłyszane od własnych, a także, że słowa Macieja B. spełniają psychologiczne kryteria wiarygodności.

Prokurator Elżbieta Potoczek-Bara stwierdziła:  – W mojej praktyce, ponad 20-letniej, po raz pierwszy spotykam się z psychologiem, który nie widzi potrzeby zapoznania się ze wszystkimi zeznaniami świadków. Dopytywała się też czy użyte metody przez biegłego są wystandaryzowane. Okazało się, że nie wszystkie, ale żadna nie jest też zakazana, a krytykowaną przez specjalistów metodę mężczyzna używał tylko pomocniczo do porządkowania materiału badawczego.  Prokurator  spytała również o doświadczenie biegłego w sprawach karnych. Psycholog odpowiedział, że biegłym jest od 2006 roku, opiniował w sprawach karnych dotyczących dzieci i młodzieży, a pełna dokumentacja jego kompetencji jest w posiadaniu poznańskiego sądu.

Maciej B. pseudonim Baryła zeznawał tego dnia jako drugi. Na salę wszedł ubrany w ciemny garnitur i białą koszulę, skuty kajdankami - zarówno ręce jak i nogi - w asyście uzbrojonych policjantów. Baryła jest skazany i odsiaduje dożywocie za zabójstwo w innej sprawie.  Na piątkowej rozprawie, w poznańskim Sądzie Okręgowym, potwierdził swoje zeznania, które obciążają oskarżonego. To znaczy, że do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary nakłaniał Aleksander Gawronik.

W piątek Baryła najpierw opowiedział o zleceniu na Jarka Ziętarę, które otrzymał od Dariusza Lewandowskiego pseudonim Lewy. Mieli pobić Ziętarę za interesowanie się holdingiem Elektromis. Ale do mieszkania dziennikarza trudno było wejść „bez świadków”. Pod kamienicą przy Kolejowej, na poznańskim Łazarzu, gdzie Ziętara mieszkał, wystawał jak się wyraził Maciej B. „element społeczny”. Poza tym schody prowadzące do mieszkania skrzypiały. W końcu plan się zmienił i Baryła, z ochroniarzem Elektromisu Lewym weszli do mieszkania Ziętary. Obezwładnili go i przeszukali mieszkanie. Baryła znalazł w lodówce woreczek ze zwykłymi filmami z aparatu fotograficznego, a za lodówką aparat do mikrofilmów i mikrofilmy. Jest to o tyle istotne, że potwierdza wersję współpracy dziennikarza z Urzędem Ochrony Państwa bo zakłada się, że sprzęt ten należał właśnie do UOP.

Maciej B. potwierdził również, że widział radiowóz na terenie firmy Elektromis oraz legitymacje i mundury policyjne. Baryła opowiedział także o spotkaniu, podczas którego padło, jak twierdzi, polecenie zabicia Ziętary.

- Latem 1992 roku Gawronik przyjechał do Elektromisu, towarzyszyli mu Rosjanie. Ja z kilkoma osobami stałem na zewnątrz, przy wywietrzniku. Gawronik się bał, że w tym wywietrzniku coś jest, zaglądał do niego.

Jak dalej zeznał Maciej B.: Gawronik przez to, że był w służbie więziennej i SB to był bardzo wyczulony na takie rzeczy. Kazał ściągnąć kratkę i pytał czy zawsze stoimy  przy wywietrzniku jak rozmawiamy

To podczas tej rozmowy oskarżony miał stwierdzić, że Żydek, jak go nazywał, ma zostać „zaje...y” Według Macieja B. Lewy bał się tych Rosjan, którzy podczas rozmowy stali z boku. Dodatkowo Aleksander Gawronik miał straszyć ochroniarzy „Ciastoniem i Płatkiem”, ale Baryła nie wiedział o co chodziło. Potwierdził za to, że w porwaniu brali udział: Ryba, Lala, Kapela i mój kolega Lewy. O szczegółach porwania opowiadał mi właśnie Lewy, we czwórkę pojechali po Ziętarę, ubrani w policyjne mundury.

Dwaj wymienieni przez Macieja B. porywacze Ryba i Lala są oskarżeni przez krakowską prokuraturę i w ich sprawie toczy się osobny proces również przed Sądem Okręgowym w Poznaniu, z którego relacje zamieszczano na stronach Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP od lutego br. W tych publikacjach znajduje się również obszerne sprawozdanie dotyczące zeznań Macieja B. Kapela i Lewy z kolei nie żyją od lat 90. Prokuratura w Krakowie prawdopodobnie ustaliła, że porywaczy było trzech, a Dariusz Lewandowski nie brał udziału w porwaniu. W rozmowie „przy wywietrzniku”, według zeznań Baryły brali udział: ja, Lewy, Bekon, Marek Z. i Piotr Cz. Z panem Gawronikiem przyjechało wtedy dwóch Rosjan.   

 Maciej B. stwierdził też na początku rozprawy, że „ ludzi, którzy doprowadzili do tego zabójstwa, można określić jako mafia, dosłownie”. Według Baryły Jarosława Ziętarę porwano, po trzech dniach zamordowano, a na końcu dopuszczono się zniszczenia szczątków, które rozpuszczono w kwasie, a resztę spalono.

- Podobno dwa czy trzy dni był tam bity. I został zabity. Z tego, co ja wiem, to był zabity przez tych Rosjan. Był duszony i pchnięty jakimś narzędziem w postaci szpikulca jakiegoś, śrubokrętu. (…) Marek Z. oczywiście o tym wiedział. U niego niszczone były szczątki Jarka. Specjalnie z tego powodu wypożyczył dom w Chybach i wysłał swoją żonę z dziećmi na wakacje. Szczątki zostały zniszczone w kwasie, ale nie całe, zostały kości. Byłem w Chybach, ale przed domem. Nie wiem, jak to technicznie wyglądało. Ja tam pojechałem z ciekawości. Lewy powiedział mi – spie…aj, bo cię zaj….ią.

Warte odnotowania jest także zdanie Macieja B. skierowane, można tak założyć do brata Jarosława, Jacka Zietary. Baryła oświadczył, że w poprzednich zeznaniach mówił o tym, że dziennikarz szantażował oskarżonego. W piątek doprecyzował to zeznanie, podkreślając, że tak mu powiedziano, ale sam tej wiedzy nie posiadał.   

Sylwester Latkowski, współautor artykułu poświęconemu tragicznym losom Jarosława Ziętary, był ostatnim świadkiem przesłuchanym w piątek, 7 czerwca. Michał Majewski, drugi autor składał zeznania na poprzedniej rozprawie. W tekście opublikowanym w 2014 roku na łamach tygodnika „Wprost” zawarta była informacja że Ziętara miał w swoim notesie wpisane nazwisko Gawronika, nazwy firm, oraz że dziennikarz przekraczał granice państw nie na swoim paszporcie i miał kontakty w polskim wywiadzie wojskowym. Aleksander Gawronik spytał Latkowskiego dlaczego zarzucili wątek wywiadu wojskowego na rzecz wywiadu cywilnego jakim był UOP. Jak się wyraził „źle skręciliście”.

- Ja nie widziałem notesu Ziętary – odpowiedział Sylwester Latkowski. I dodał: - Mogę oświadczyć tylko, że rzeczą normalną wówczas było przyzwolenie na kontakty dziennikarzy ze służbami. (..) Wszyscy, którzy dotykali sprawy Ziętary, choćby pobieżnie, zdawali sobie sprawę, że w tle są służby. Środowisko dziennikarskie występowało, by w tej sprawie odtajnić materiały służb. Tak, jak zrobiono w sprawie śmierci gen. Papały, gdy grupie śledczej pozwolono zapoznać się z materiałami służb. Dopóki to samo nie będzie zrobione w sprawie Ziętary, będziemy opierać się jedynie na czyichś relacjach, że ktoś komuś coś powiedział.

Kolejna rozprawa odbędzie się we wrześniu.

----------

Poznański dziennikarz Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 r. Był absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracował w radiu akademickim, współpracował m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Kurierem Codziennym”, tygodnikiem „Wprost” i z „Gazetą Poznańską”. Ostatni raz był widziany 1 września 1992 roku. Wyszedł rano i nigdy nie dotarł do redakcji „Gazety Poznańskiej”. W 1999 roku został sądownie uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono. Dwa poznańskie śledztwa z lat 90. ubiegłego wieku zakończyły się umorzeniami. Przełom nastąpił kilka lat temu, gdy akta trafiły do krakowskiej prokuratury. Ta skierowała dwa akty oskarżenia. Jeden dotyczy Aleksandra Gawronika, byłego senatora, twórcę pierwszych kantorów i niegdyś najbogatszego Polaka, któremu zarzuca się podżeganie do zabójstwa dziennikarza. W drugim procesie oskarża się Mirosława R., ps. „Ryba”, i Dariusza L., ps. „Lala” o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary. „Ryba” i „Lala” to dwaj ochroniarze z firmy Elektromis, należącej do biznesmena Mariusza Ś., którzy przebrani za policjantów, mieli porwać dziennikarza spod jego mieszkania przy ul. Kolejowej w Poznaniu i przekazać zabójcom. W Krakowie trwa jeszcze trzecie śledztwo, które ma ustalić kto zabił Jarosława Ziętarę.

Aleksandra Tabaczyńska

 

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl