Czy można zdefiniować mowę nienawiści? Dlaczego spada zaufanie do dziennikarzy i co można zrobić, aby je odbudować – to najważniejsze tematy, które zdominowały drugi dzień międzynarodowej Debaty Dziennikarzy „Wolność (słowa) kocham i rozumiem”.
Kolejny dzień konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i Fundację Solidarności Dziennikarskiej przy wsparciu Polskiej Fundacji Narodowej rozpoczęła debata na temat mowy nienawiści. Prowadzący dyskusję Tomasz Wróblewski z Warsaw Enterprise Institute, zauważył, że mamy kłopot ze zdefiniowaniem zarówno przyczyn jak i skutków mowy nienawiści. - Czy mowa nienawiści rzeczywiście zmienia funkcjonowanie społeczeństwa, czy prowadzi do przestępstw, zbrodni? Czy idą z nią czyny? – pytał Wróblewski. – Mamy natomiast doświadczenia z historii, że ograniczanie wolności słowa jest przyczyną znacznie większych wybuchów nienawiści, wojen.
Zwrócił uwagę na brak jasnych kryteriów, przepisów określających mowę nienawiści. – Na przykład sądy w USA zaczęły zmieniać nastawienie w tej kwestii, w stronę wykazania skutków, że mowa nienawiści spowodowała konkretne efekty. W Europie koncentrujemy się zaś na tym co może się wydarzyć, że czyjeś uczucia mogły zostać urażone – zauważył Wróblewski.
Przypomniał, że Polsce wciąż na przykład funkcjonuje art. 212 kk. – Jest on pewnym kuriozum. Do dwóch lat więzienia może grozić temu, kogo słowa, artykuł, mogły spowodować szkody, ale nie spowodowały – dodał.
Krzysztof Fijałek z Interii podzielił się swoimi doświadczeniami związanymi z komentarzami, które czytelnicy jego portalu dodają pod artykułami. – Miesięcznie mamy dwa miliony komentarzy, z tego różnymi metodami – za pomocą algorytmów, zasobami ludzkimi – usuwamy 10 tysięcy dziennie - opowiadał.
Zastrzegł jednak, że nie są to tylko przykłady mowy nienawiści, ale też np. wpisy reklamowe. W szczególnym momentach, np. po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, jego portal zdecydował się wyłączyć możliwość komentowania, ale równocześnie ruszył z akcją edukacyjną co można robić w Internecie i zachęcającą do zgłaszania przypadków łamania prawa. Jego zdaniem lepiej jest jednak udostępniać ludziom tę przestrzeń wolności jaką jest możliwość komentowania niż jej pozbawiać. – Wtedy może być jeszcze gorzej – dodał. Zauważył, że poza ogólnodostępnym Internetem jest jeszcze miejsce w sieci zwana darknetem, nad którą praktycznie nie ma kontroli.
- Jeżeli mówimy o mowie nienawiści zastanówmy się skąd się to wzięło? Zapytajmy co to jest chamstwo, brak kultury, wychowanie? Z przejawami chamstwa, nienawiści powinniśmy walczyć. A jako dziennikarze również pomiędzy sobą powinniśmy zachować jakieś granice, bo inaczej dajemy zły przykład – powiedział Krzysztof Fijałek.
O przejawach hejtu wobec dziennikarzy opowiadała Dominika Ćosić z TVP. – Gdy zostałam korespondentką w Brukseli nie spodziewałam się, że będzie tyle negatywnych, wulgarnych komentarzy – mówiła. Dodała, że nie dotyczyły one kwestii merytorycznych, jej przygotowania do pracy, tylko np. wyglądu, czy pochodzenia. Podała również przykład Krzysztofa Ziemca, który zaczął dostawać pogróżki dotyczące jego rodziny, w wyniku czego postanowił zrezygnować z prowadzenia „Wiadomości”. – To już nie jest nawet mowa nienawiści, ale zaszczucie – stwierdziła Dominika Ćosić.
O tym jak wygląda problem mowy nienawiści na Bliskim Wschodzie opowiadała Vanessa Bassil prezes Media Association for Peace (MAP) z Libanu. W jej kraju dotyczy on głównie uchodźców syryjskich, którzy przedstawiani są w złym świetle. Jej organizacja próbuje z tym walczyć organizując np. warsztaty dla młodych dziennikarzy. – Uczymy ma nich jak przygotować relacje na temat uchodźców, pokazujemy warunki w jakich oni żyją w Libanie– opowiadała Vanessa Bassil.
Podczas następnego panelu jego uczestnicy szukali odpowiedzi na pytanie: dlaczego ludzie nie ufają mediom? Wprowadzając do dyskusji Bernard Margueritte, wieloletni korespondent francuskich mediów w Polsce, zauważył, że wiarygodność dziennikarzy spadła poniżej poziomu zaufania do handlarzy samochodów. – Dlaczego jesteśmy nielubiani, może dlatego, że zapomnieliśmy o naszej misji? – zauważył. Dodał, że trzeba przypominać po co są dziennikarze. Podał przykład z czasów, gdy stawiał pierwsze kroki w tym zawodzie, a naczelny tłumaczył mu, że czytelnika nie interesuje co dziennikarz sądzi na dany temat, najważniejsza jest bowiem informacja. - Wyjaśniał mi: odbiorca musi wiedzie, aby wyrobić własny pogląd, bo wtedy będzie obywatelem i będziemy żyć w demokracji – opowiadał Bernard Margueritte.
Zauważył jednak, że pod koniec ubiegłego stulecia pojawił się bardzo niepokojący trend, kiedy właściciele mediów doszli do wniosku, że ich rolą nie jest pozwalać ludziom być światłymi obywatelami. - Cel stał się odwrotny - ogłupiać społeczeństwo – dodał.
Przyznał jednak, że ostatnio widzi optymistyczne sygnały. - Ludzie zaczynają się domagać lepszych mediów – powiedział Margueritte.
Jak je tworzyć starali się odpowiedzieć pozostali uczestnicy panelu. Helle Tiikmaa, prezes Estońskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy mówiła o realizowanych przez tamtejsze media projekcie „Skąd to wiadomo?” - Promuje on oparcie się na faktach, pokazuje jak jesteśmy manipulowani – mówiła. – Rolą dziennikarza jest selekcja informacji wiarygodnych, powinniśmy tego dokonywać w interesie odbiorcy. Jest to gwarantem wiarygodności i zaufania.
Jacek Karnowski, redaktor naczelny tygodnika „Sieci”, zauważył, że utrata wiarygodności mediów wiąże się m.in. z tym, iż nastąpiły w nich rewolucyjne zmiany. – To już jest nowa epoka, co z tego się wyłoni jeszcze do końca nie wiemy. Stare media upadły, nie odgrywają już takiej roli jak kiedyś. Żartuje się, że teraz są dwie duże gazety Facebook i Twitter, reszta to dodatki – mówił. Zauważył, że teraz czytelnicy spędzają na stronie internetowej zaledwie kilka minut, potem przechodzą na inne. – Musimy zdawać sobie sprawę z ulotności tego odbioru. To już jest inny odbiorca, inna powinna być też rola dziennikarzy – powiedział.
Spadek wiarygodności mediów, jego zdaniem, spowodowany jest również tym, że wiele z nich dało się zaprzęgnąć do promowania liberalno-lewicowych przemian społecznych oraz zaczęły odgrywać rolę sędziego. – Ludzie wyczuli, że jest to fałszywe. Społeczeństwu potrzeba pluralizmu, musimy o to dbać – podkreślił.
Damian Małecki, twórca profilu na Facebooku Żelazna logika i portalu SejmLog.pl, zauważył, że kryzys zaufania do dziennikarzy jest wynikiem tego, iż odeszli oni od idei informowania. – Media nie powinny być ani opiniotwórcze ani obiektywne, tylko rzetelne – powiedział. Jego zdaniem dziennikarze przestali być już czwartą władzą, dlatego pojawiła się piąta władza, czyli odbiorcy, którzy kontrolują dziennikarzy. Przykładem tego jest powstanie takich profili jak Żelazna logika, gdzie obnażane są manipulacje i hipokryzja dziennikarzy.
Na kolejnej sesji uczestnicy dyskusji zastanawiali się o czym dziennikarze powinni mówić. Jadwiga Chmielowska, sekretarz generalna SDP, przypomniała, że media nie powinny kształtować rzeczywistości, tylko ją opisywać. - Rozsądną decyzję możemy podjąć tylko wtedy, gdy mamy rzetelną informacją – zauważyła.
Podkreślała, że bardzo ważna w pracy dziennikarza jest wiarygodność, sprawdzanie informacji w kilku źródłach. - Szkody, które dziennikarz robi swoją niewiedzą są porażające – mówiła.
Daniel Kaiser z czeskiego tygodnika Echo24, zauważył, że problemami są skrzywione przedstawianie faktów i manipulacje poprzez pominięcie. - Nie wszystkie fakty pojawiają się w relacji i to jest bardzo zły trend – mówił.
Czeskiego dziennikarza niepokoi także to, iż młodzi dziennikarze nie zawsze są krytyczni wobec tego co do nich dociera. – Moje pokolenie uczono, aby zachowywać krytyczny pogląd – mówił. Dodał, że teraz młodzi dziennikarze śledzą media zachodnie i łatwo przyjmują wszystko co one opublikują.
Zoltan Kottasz z „Magyar Nemzet” zauważył, że problemem jest to, iż redakcje nie mają swoich korespondentów zagranicznych, a co za tym idzie informacji z miejsca wydarzeń.
- Dociera do nas zbyt wiele informacji i ludzie w tym się gubią – dodał.
- Powinniśmy się skupiać bardziej na sprawach najważniejszych, a nie na tym co wtórne, drugorzędne – zauważył natomiast Daniel Kaiser.
- Od dziennikarzy wymaga się myślenia i odróżniania rzeczy ważnych od piany informacyjnej – dodała Jadwiga Chmielowska.
Litewski dziennikarz Andrius Tučkus z „Lietuovos Sąjūdis” podkreślił, że najważniejsze jest, aby dziennikarze byli uczciwi. – Żeby nie zabić człowieka gazetą – powiedział.
Temat uczciwości i rzetelności dziennikarzy powrócił jeszcze podczas sesji podsumowującej konferencję. Anca Maria Cernea z Rumunii podkreśliła, że najważniejsze jest opieranie się na podstawowych zasadach: wolności i prawdzie. Claude Chollet francuskiego Observatorie de journalisme, zauważył, że są różnice między obiektywizmem a uczciwością. – Nie potrzebujemy obiektywizmu, bo on nie istnieje, potrzebujemy lojalności i uczciwości – powiedział.
Rosyjski dziennikarz Alexander Podrabinek stwierdził, że kraje pozbawione wolności słowa są zagrożeniem dla świata. Natomiast Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, podkreśliła konieczność powrotu do prawdziwego dziennikarstwa i etyki tego zawodu. - Nie opiszemy świata, jeżeli w ten sam sposób będziemy traktować zło i dobro, w ten sam sposób przedstawiać prawdę i kłamstwo. To nie jest wolność słowa – mówiła.
Przytoczyła słowa, które św. Jan Paweł II skierował kiedyś do dziennikarzy: „Najważniejsze żebyście świadomie nie kłamali”. – Możemy się mylić, ale nie wolno nam świadomie kłamać – podkreśliła Jolanta Hajdasz.
Prezes SDP Krzysztof Skowroński zamykając debatę powiedział, że obrona wolności słowa to obrona przed wykluczeniem. – Jest obroną społeczeństwa demokratycznego, społeczeństwa bez ludzi wykluczonych i taki też był sens naszej konferencji – stwierdził prezes SDP.