Szczerze mówiąc nie przepadam za konferencjami o mediach gdy temat jest zbyt wzniosły a z drugiej strony oczywisty. Ale tym razem muszę zmienić zdanie, po dwóch dniach przysłuchiwania się debacie „Media jako służba publiczna” zorganizowanej w SDP. Stała się ona ciekawą polemiką między gronem dziennikarzy zaproszonych z całego świata a polskimi dziennikarzami.
Ci zagraniczni, niezależnie od tego czy byli z Indii, RPA, Wielkiej Brytanii czy USA…przepraszam, może z jednym wyjątkiem – Bernarda Margueritte, dziennikarza francuskiego - mieli jedną urobioną opinię, że w Polsce aktualnie jest powszechnie łamana wolność słowa i demokracja. Tych kilkudziesięciu dziennikarzy z całego świata zanim do nas się udali przeczytali, na ogół w prasie anglojęzycznej, różne teksty, raczej wszystkie z podobną tezą, nie mówiąc już o raportach takich organizacji jak Reporterzy Bez Granic czy Freedom House. Korespondent prasy amerykańskiej w Warszawie z lat 90. Tom Hundley wypowiedział ją wprost jako swoją, rzekomo ugruntowaną opinię, że obecnie w Polsce władza podważa instytucje demokratyczne, w tym media publiczne i sądy z pozycji „etno-populistycznych” oraz nie znosi krytyki tak jak w USA Trump, który traktuje ją jako fake news. W USA Trump, jak podkreślał, człowiek nie nadający się na prezydenta, wygrał, bo głosowali na niego populiści, ludzie słabo wykształceni i niedoinformowani. I z pewnością taka sama reguła zadziałała w wyborach w 2015 roku w Polsce – można było zrozumieć z jego wypowiedzi. Polemika z jaką się spotkał ze strony akurat wypowiadających się w tym panelu, Pawła Lisickiego i Aleksandry Rybińskiej, jego samego chyba nie zdziwiła, bo wyraźnie podkreślił silne związki z redaktorami „Gazety Wyborczej”. Był pewny swego jak krzewiciel jedynej, niepodważalnej prawdy. Jednak fakty same mówiły za siebie, że 80 proc. mediów jest przeciwnych opcji rządowej (wicepremier Piotr Gliński – otwierając konferencję), 4 największe portale są przeciwne rządowi, z trzech głównych stacji telewizyjny – dwie przeciwne, 2 stacje radiowe o największej słuchalności – też przeciwne, (Lisicki) a media publiczne, na które rząd ma wpływ, stanowią tylko ¼ rynku medialnego. Jolanta Hajdasz, szefowa Centrum Monitoringu Wolności Prasy opisała jak powstają zachodnie raporty o przestrzeganiu wolności mediów w Polsce: bez szerszej konsultacji, na ogół źródło jest jednorodne, pochodzi ze środowiska wrogiego aktualnemu rządowi i pisane są nawet przez jedną osobę, a nie zespół, nie znającą dobrze sytuacji mediów w naszym kraju. Wszystkie te fakty musiały robić wrażenie na gościach z zagranicy i oczekiwali szczególnie na opinię dziennikarzy nie sprzyjających rządowi, jak na przykład Bogusława Chraboty, redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. Stwierdził on jednak jednoznacznie, że w Polsce nie ma zagrożenia wolności słowa i nie odczuwa jako redaktor naczelny żadnych nacisków z jednej lub drugiej strony sporu politycznego. Po wielu godzinach debaty na ten temat, dziennikarz z RPA, William Bird zaskoczony tak całkowicie rozbieżnymi opiniami powiedział, że przeżywa szok, iż prawda o polskich mediach jest tak odmienna za granicą. Ta nieufność czy rozczarowanie dziennikarzy zagranicznych nawet przybrała w pewnym momencie karykaturalną formę, gdy przedstawicielka mediów indyjskich Sabina Inderjit stwierdziła, że za tym powszechnie na tej konferencji wyrażanym zdaniem, że w Polsce jest pluralizm mediów i swobodna debata, musi być jakaś ukrytą tajemnica.
Jednak można mieć nadzieję, że w efekcie głos Bernarda Margueritte przeważył, osoby, która miała duży wkład w zorganizowanie tej konferencji, (jak też oczywiście samego SDP z jej prezesem Krzysztofem Skowrońskim) i cieszącej się dużym uznaniem wśród obecnych na sali dziennikarzy zagranicznych. Powiedział on, że na świecie bardzo słyszalny jest tylko głos przeciwników rządu i dziwi go, że kiedy Polska próbuje się odrodzić, broni swojej tożsamości, chce być wierna ideałom Solidarności i nauce Jana Pawła II, jest atakowana, tylko dlatego, że odrzuca dyktat polityków neoliberalnych z Brukseli. A dziennikarze zachodni , którzy angażują się w ten atak, nie mają do tego moralnego prawa.
Podczas debaty w SDP dużo się mówiło o etyce dziennikarskiej i obowiązkach rzetelnego informowania, zaufaniu do dziennikarzy oraz wpływie mediów społecznościowych na pracę dziennikarza i tworzenie informacji. Wątków tu poruszanych było tak dużo, że trudno byłoby je w tym krótkim tekście streszczać. Dowiedzieliśmy się też sporo o funkcjonowaniu rynków medialnych w wielu krajach i na różnych kontynentach, co było wiedzą dość wyjątkową jak na jedną konferencję. Ale na jeden wątek chciałbym jeszcze zwrócić uwagę. Wielokrotnie poruszano rolę mediów w wojnie propagandowej, którą ma ogromny wpływ na podsycanie konfliktów, w tym zbrojnych jak na Ukrainie, w Libanie czy Kaszmirze (te rejony konfliktów zbrojnych były tu omawiane). I w tym kontekście, tytuł konferencji, "Media jako służba publiczna" był szczególnie trafiony, bo odpowiedzialność dziennikarza za przekaz ma w tym wypadku cenę najwyższą, ludzkiego życia. Podawano wiele przykładów na tej konferencji na temat skutków działania mediów i dziennikarzy. To była udana międzynarodowa debata o dziennikarstwie światowym, a kłamliwy i fałszywy wizerunek o mediach w Polsce, można mieć nadzieję, został skutecznie podważony.
Jerzy Kłosiński