W ostatni weekend „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że policja zatrzymała nastolatków za to, że jeździli hulajnogami wokół pomnika smoleńskiego w Warszawie. Tego „newsa” pozyskali od świadka nietypowej interwencji. Wiadomość została powtórzona, w drwiącym tonie, przez „Fakty” TVN. Policja nazwała te doniesienia fake newsem i opublikowała na Twitterze nagranie pokazujące, że dwójka nastolatków wjeżdżała hulajnogami na powierzchnię pomnika. Nie nastąpiło też ich zatrzymanie, a jedynie wylegitymowanie i pouczenie.
To oczywiście nie pierwszy i nie ostatni fake news, który przekazują media. Media społecznościowe są ich pełne. Również media plotkarskie, portale satyryczne czy mało wiarygodne tabloidy produkują je na kopy. Sam na Facebooku korygowałem przynajmniej kilka „informacji” przekazywanych dalej przez kolegów dziennikarzy, m.in. o zakupie TVN przez Rosjan, domu publicznym dla zoofilów w Kopenhadze, grabieży sklepu z elektroniką przez imigrantów w Hiszpanii, czy zmianie nazwy lotniska imienia Lechy Wałęsy w Gdańsku na port lotniczy imienia Lecha Kaczyńskiego. Intensyfikacja rozpowszechniania fake newsów rozpoczęła się od kampanii prezydenckiej 2016 roku w USA i trwa nadal. W 2016 roku fake newsy produkowane na masową skalę przez nastolatków z macedońskiego miasteczka Wełes atakowały głównie Hillary Clinton i wspierały kampanię Donalda Trumpa, choć również często w sieci pojawiały się takie, które próbowały ośmieszyć Trumpa. Ich cel był jasny, bo polityczny, a zarazem finansowy, bo uczyniły z ich „twórców” macedońskich milionerów. Macedonia zajmuje ostatnie, 35. miejsce w rankingu krajów europejskich w umiejętności korzystania z mediów (media literacy) – źródło Open Society Institute in Sofia – co sugeruje dużą podatność Macedończyków na fake newsy i post- prawdę. Polska zajmuje w tym rankingu miejsce 18., co również wskazuje na to, że jesteśmy względnie podatni na fałszywe wiadomości. http://osi.bg/downloads/File/2018/MediaLiteracyIndex2018_publishENG.pdf
O ile jednak można by jeszcze uznać za mało znaczące zjawisko polegające na masowym rozpowszechnianiu newsów satyrycznych, humorystycznych (satirical and parody news) lub nieprawdziwych fake newsów wymyślanych przez użytkowników mediów społecznościowych, o tyle trudno nie dostrzec, że rozpowszechnianie fake newsów przez media głównego nurtu, media jakościowe, czy tak zwane media „poważne” jest groźne dla dyskursu publicznego. Ich wpadki (na przykład „Guardiana”, BBC i wielu polskich mediów, które powtarzały „wiadomość” o śmierci rosyjskiego dziennikarza Arkadija Babczenki) powodują utratę zaufania do mediów w ogóle.
Przykład, od którego rozpocząłem niniejszy tekst pokazuje, że dziennikarze coraz częściej zapominają o niezbędnej weryfikacji źródeł i powtarzają informacje lub opinie zgodne z ich własnym światopoglądem, nastawieniem do rzeczywistości, realizujące ideologiczne cele medialnych instytucji, które reprezentują. A przecież wystarczyłby sceptycyzm wobec relacji świadka i dokładne zbadanie, jak się rzeczy naprawdę miały. Rzetelna weryfikacja źródeł informacji i przywrócenie zasady korzystania z przynajmniej dwóch potwierdzających się wzajemnie źródeł informacji powinno być kanonem obowiązującym wszystkich dziennikarzy.
Marek Palczewski