Bośnia i Hercegowina oraz Republika Kosowa to dwa bałkańskie kraje, które niezmiennie brylują w czołówce najbiedniejszych państw Europy. Łączy je dominująca w nich religia - islam oraz fakt, że powstały z rozbicia wieloetnicznej Jugosławii. Wespół z sąsiadującą Albanią tworzą niechlubne trio, przodujące w europejskich statystykach pod względem korupcji i bezrobocia. Społeczeństwa tych krajów cechuje także szczególna podatność na wpływ fundamentalizmu religijnego.
Mafia albańska jest obecnie najprężniej działającą organizacją przestępczą w Wielkiej Brytanii, bomby wyprodukowane w BiH-u wybuchały już w wielu miejscach na naszym globie (także w madryckim metrze), zaś wedle ostrożnych szacunków obroty kosowskich klanów, trudniących się nielegalnymi interesami (narkotyki, handel żywym towarem itp.), wynoszą ponad 25% rocznego PKB tzw. „Republiki Kosowa”.
Erupcja multikulturalnego wulkanu, do jakiej doszło zarówno w Bośni jak i w Kosowie, jest dowodem na to, że islam – gdy ilość jego wyznawców przekroczy pewien pułap – nie jest w stanie istnieć w zgodzie obok innych religii. Jedną z najważniejszych umiejętności każdego człowieka jest wyciąganie wniosków i uczenie się na popełnionych błędach – nie tylko swoich, ale lepiej – na czyichś. Dlatego też casus Kosowa powinien być przestrogą przede wszystkim dla Polski, gdyż już na chwilę obecną w większości krajów zachodnioeuropejskich trudno jest odwrócić trend zmierzający do nieuchronnej i ostatecznej konfrontacji; konfrontacji podobnej do tej, jaka już miała miejsce w Kosowie. Tym bardziej, że od kilku czy nawet kilkunastu lat, na naszych oczach islam aktywnie przejmuje kolejne państwo – Macedonię. W 2001 i 2015 roku doszło tam nawet do kilkudniowej wojny. Obecnie zaś muzułmanie kontrolują zachodnią część kraju, gdzie meczetów jest więcej niż macedońskich flag, zaś złowrogie graffiti, pełne szowinistycznych, separatystycznych haseł, okrasza niejedną ścianę i mur...
Warto, by czytelnicy wiedzieli, w jaki sposób powstała „Republika Kosowa” i mechanizmy jej powstania przełożyli na współczesne procesy zachodzące w krajach zachodnioeuropejskich. Czas także na postawienie sobie pytania – czy chcemy podobnego scenariusza w Polsce?
„Budujemy socjalistyczny wieloetniczny raj!”
Jugosławia miała być wieloetnicznym państwem, w którym w zgodzie i pokoju żyć będą obok siebie różne narodowości. Aby tak się stało, nie wolno było dopuścić do dominacji jakiejkolwiek grupy etnicznej. Tito najbardziej obawiał się pod tym względem aspiracji Serbów. Dlatego też po zakończeniu II Wojny Światowej władze Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii aktywnie wspierały kolonizację Albańczyków (w drugiej połowie lat '40 napłynęło ich ok. 100 000), jednocześnie nie wyrażając zgody na powrót ludności serbskiej, wysiedlonej podczas wojny. Ludność albańska osiągnęła w 1948 r. liczbę 69% ogółu mieszkańców Kosowa (przy czym Serbów było już tylko ok. 26%). Tego samego roku, 30 października, zatwierdzono statut Autonomicznego Okręgu Kosowo - Metochia. Większość wśród elit rządzących stanowili już Albańczycy (średnio 64% w radach miejskich i 60% w powiatowych). Wraz ze zwiększającą się ilością ludności albańskiej następował proces wzrostu procentowego jej uczestnictwa we władzach lokalnych.
Istotną rolę w relacjach albańsko-serbskich na terytorium Kosowa odegrała także sama Albania. Polityka wrogości wobec zagranicy, jaką prowadził Hodża, znacząco wpływała na stosunek do jej sąsiada - Jugosławii. Albańczycy mieli już własne plany wobec Kosowa jako części 'Wielkiej Albanii'. Na przestrzeni lat pięćdziesiątych oraz sześćdziesiątych na terytoria Jugosławii, zamieszkiwane przez mniejszość albańską, licznie napływali agitatorzy i propagandyści Hodży. W ramach ich działalności urządzano liczne anty-jugosłowiańskie wiece, na których wygłaszano nacjonalistyczne hasła. Władze SFRJ nie podejmowały jednak żadnych stanowczych kroków, by zapobiegać takim akcjom. Ofensywa propagandowa znalazła swoje odzwierciedlenie w statystykach: w latach sześćdziesiątych znacznie zwiększyła się liczba osób oskarżonych o szpiegostwo i działalność dywersyjną na rzecz Albanii. Hodża odniósł jednak sukces, bowiem hasła głoszące albańską przynależność Kosowa znajdywały coraz szerszy posłuch.
Most oddzielający Serbów od Albańczyków (sic!) w Kosowskiej Mitrovicy (północna część Kosowa)
Istotną rolę na tym etapie kształtowania się albańskiej tożsamości narodowej odegrała walka z analfabetyzmem i krzewienie oraz wspieranie przez władze jugosłowiańskie kultury i języka narodowego. Nie sposób też nie wspomnieć o istnej eksplozji demograficznej wśród Albańczyków. Przed wybuchem II Wojny Światowej w szkołach podstawowych uczyło się ok. 22 000 uczniów narodowości albańskiej, a w latach 1947-48 prawie 63 000, zaś w roku szkolnym 1959/60 – już blisko 125 000 dzieci. Rok 1968 i jego wydarzenia, pomimo ostrej reakcji władz, był początkiem powolnej „albanizacji” Kosowa. W urzędach oraz szkołach wyższych zaczęła obowiązywać zasada etnicznej reprezentacji. Opierała się ona na regułach narodowościowych przy doborze kandydatów na studia (na pięciu przyjmowanych studentów tylko jeden mógł być Serbem), zaś wśród kadr urzędniczych na pięć wolnych miejsc jedno mogło zostać obsadzone przez osobę pochodzenia serbskiego. W 1980 roku już i tak napięta sytuacja wewnętrzna Jugosławii uległa całkowitej destabilizacji. Zmarł wieloletni przywódca, człowiek cieszący się autorytetem wśród wieloetnicznego społeczeństwa Federacji, Josip Broz Tito, a sytuacja gospodarcza kraju i wynikające z niej reformy powodowały eskalacje nastrojów nacjonalistycznych wśród obywateli. Także i w Kosowie nasiliły się ruchy antypaństwowe. Władze Jugosławii kontynuowały politykę powierzchownego łagodzenia sporów wewnętrznych, stroniąc przy tym od rozwiązań bardziej gruntownych i długofalowych. Pomimo hojnego dofinansowania Kosowa, które było jednym z najbardziej zacofanych terytoriów z budżetu centralnego, sytuacja ekonomiczna nie poprawiała się znacząco.
Szczególnie dotkniętą przez bezrobocie i ubóstwo częścią ludności byli albańscy uchodźcy, którzy z zawiścią patrzyli na bardziej gospodarnych Serbów. Ci, zamieszkując te tereny od wieków, mieli większe i lepiej prosperujące gospodarstwa. Sytuacja demograficzna również nie sprzyjała zmianom 'na lepsze'. Stopa przyrostu naturalnego wśród Albańczyków wynosiła rocznie blisko 30% (w latach 1961-1981), a współczynnik dzietności wynosił 7,8 dziecka na kobietę. Dochód Per Capita w Kosowie był trzykrotnie niższy niż w całej Federacji. Młodzi Albańczycy, przeważnie niewykształceni i nie znający języków obcych, stawali się ofiarami nędzy. Byli przez to bardziej podatni na albańską propagandę, która jasno wskazywała im winnego - Serbów. Na skutek rosnących napięć i wrogości większości albańskiej wobec Serbów, w latach 1981-1982 z Kosowa wyjechało na stałe blisko sześćset rodzin serbskich. Albańczycy sukcesywnie przejmowali dawne majątki swych emigrujących słowiańskich sąsiadów, co tylko potęgowało zjawisko prześladowań mniejszości etnicznych. Pozbywając się bowiem Serbów, zyskiwało się ich pozostawione mienie. Milicja, złożona głównie z Albańczyków, jedynie sporadycznie podejmowała interwencje dotyczące szykan spotykających Serbów i bezpodstawnych zagrabień ich majątków.
Wtedy było już za późno, by odwrócić bieg wydarzeń, nieuchronnie zmierzające do ostatecznej klęski projektu multikulturalnego państwa. Obecnie – jak wspomniałem na wstępie artykułu – dominującą religią w Kosowie jest islam, którego wyznawanie deklaruje 92% ludności, pozostałe 8% to chrześcijanie (głównie Serbowie).
***
Kilka lat temu ówczesny premier Republiki Kosowa (a obecnie prezydent, sic!), Hashim Thaci, oznajmił: „Żadnych specjalnych względów (dla Serbów zamieszkujących Kosowo, którzy jeszcze do niedawna stanowili na tych ziemiach większość – przyp. DW). Tylko integracja (czyli podporządkowanie się władzy albańsko-muzułmańskiej - DW)”.
Pozostałe narody Europy muszą uważać, by za kilka lat podobne słowa nie padły pod ich adresem...